Prawda-nieprawda i pobożne życzenia Violetty…
(czyli co słychać w F&D)
* to co działo się później oczami Violetty, ma się rozumieć ;)
Ach, cóż za piękny ślub to był… !!!
Piękniejszego sama bym nie
wymyśliła… Dacie wiarę ???
Suknia – mega glamour – chociaż
skromniutka. Sam mistrz Pshemko ją projektował…
Pan młody też niczego sobie się
prezentował…
Kościół w szwach pękał, nie tylko od
licznych wspaniałych i wytwornych gości ale też od ogromu koszy po brzegi
pomidorami wypełnionych…
A Wy co myśleliście ???
O własnym,
rodzonym ślubie w końcu Wam piszę !!!
No, może w połowie, bo druga
kochanego, jedynego Sebulka
przecież była… ślubu, w sensie połowa.
No, tak. Wy byście woleli relację ze
ślubu prezesów usłyszeć…
No, cóż… Piękny był, a jakże.
Bajkowy, cudowny i jaki tam jeszcze sobie chcecie.
Ulcia jak jakaś księżniczka w ślubnej
sukni wyglądała, którą także Pshemko dla niej zaprojektował… Swoją drogą
strasznie się napracował bidulek. W końcu trzy suknie prawie jednocześnie
wymyślić i uszyć… Trzecia, rzecz jasna, dla Ali – kadrowej, nowej mamy Uli od
teraz tak jakby…
Życie w firmie po tym wielkim
ślubnym maratonie wróciło do normy.
I nawet nie przeszkadza nam to, że w
F&D Paulina znowu pracuje…
Dokładnie tak, dacie wiarę ???
Po tym wyjeździe do Włoch jej
braciszek szybko swoje rogi pokazał…
W sensie, że do Pauliny w końcu
dotarło jak bardzo fałszywy jest Aleks.
Do Polski wróciła, przed Markiem i
Ulą swoją mega gulpę wyznała… I jak do przewidzenia było, nasi kochani prezesi
do pracy ją przywrócili. No, i Paulina po tym strasznym odkryciu, prawdę
o
Aleksie mam na myśli, bardziej człowieka teraz przypomina…
W sensie, że już się jak taka wielka
dama ze swoją dumą nie obnosi…
Słyszałam nawet, że znowu ten Lew
Korzyński na horyzoncie się pojawił. Dacie wiarę ???
Jak to mówią: „stara miłość nie
zardzewieje”. A przykładów na to
w naszej firmie dzikie mnóstwo. I niechby
panna Febo z tym Rosjaninem życie sobie jakoś poukładała…
Oddałby jej pewnie ten obraz Łempickiej,
co mu kiedyś zwróciła
i jeszcze dziesięć następnych by dostała. Marek już o nie awantury
jej przecież nie zrobi…
Zdradę Aleksa, działanie na
niekorzyść firmy i inne jego kombinacje senior Dobrzański niezbyt dobrze z ust Pauliny
przyjął… W szpitalu przez to wylądował, ale na szczęście lekarze jakoś go z
tego wyciągnęli. Finał był taki, że Marka za wszystko przeprosił…
A syn mu wybaczył…
Aldona Turek pewnego dnia w firmie
się pojawiła… Marka i Ulę prawie na kolanach o pomoc w wyzwoleniu Adama spod
aleksowego jarzma błagała. Ponoć ten pół-Włoch biednego Turka w jakiejś piwnicy
pod kluczem o chlebie i wodzie trzymał i jak dzikiemu wołowi nad tabelkami i
tymi różnymi księgowymi wykresami tyrać kazał.
I znowu bidulka Ula z Markiem po
nocach w firmie akcję ratunkową obmyślali, czego nie rozumiem, bo junior
Dobrzański taki piękny dom im wybudował…
Nie wiem jak, bo nikt mnie w
szczegóły nie wtajemniczał, z resztą
z Sebastianem inne ciekawsze rzeczy po
godzinach nas zajmują,
ale cała akcja się powiodła i Turek do ojczyzny w jednym kawałku powrócił… Za co
Aldona, dozgonnie wdzięczna, pracę jako Uli
i Marka niewolnica do grobowej
deski ofiarowała…
I Adam znowu w szeregach firmy się
znalazł, dawne stanowisko Aleksa przejmując.
Jeszcze jedna ważna sprawa spać po
nocach czasami mi nie daje…
Chociaż to tylko tak jakoś o uszy mi
się obiło, bo Ania, ta szatanistka - była recepcjonistka, już u nas nie
pracuje…
Podobno potomka z tym Maćkiem –
pomywakiem się doczekali
a on w końcu własną firmę na dobre rozkręcił…
Tak na
dobre, że teraz naprawdę helikopterem na Wall Street
ze swoją żoną lata… Dacie
wiarę ???
Trochę mi czasem smutno, że tamte 5
minut z Szymczykiem przegapiłam…
Ale wystarczy, że Sebulek swoje "Violuś" do mnie powie...
I już niczego nie żałuję !!!