Lanczyk z Arturem – mega glamour !!!
Nigdy nie jadłam płetwy rekina. Zawsze myślałam, że to rekin mnie zje…
Dacie wiarę ??? A
tu proszę – vis à vis !!!
Do pracy wracam i co ??? Sebastian dalej się czepiać zaczyna, że coś za
krótko ten obiad trwał… Ja to sobie tak myśleć zaczynam, że pan Olszański
niezbyt wysokie
H i Q posiada, bo przecież nie długość się liczy tylko jakość, w sensie jedzenia.
No ale
taki to już jest ten facecki naród – zawsze naprzeciwnie…
Dobrze, że Ula nie jest facetem… Jakimś Urlichem Cieplakiem na przykład…
W sekretariacie to ja chyba długo nie wytrzymam, bo ta czarna wdowa na
nerwy mi strasznie działa… I jeszcze ten Casanova z pomywaka ciągle się zjawia…
Między nimi to chyba coś tam ten teges… Chociaż udają, że niby przyjaciółmi są.
Ale tu mi kaktus jedzie, bo ja i tak swoje wiem…
Już myślałam, że chwila spokoju nastąpi w moim ciężkim, jak co dzień, dniu
pracy…
Ale niedoczekanie moje !!! Sebastian jak tornaderro nagle się pojawił, bo
koniecznie poważnie „o nas” chciał porozmawiać. Dacie wiarę ??? No i brawo –
kolega lodówkę wygrał… W sensie dowiedział się, że z nami to już na pewno nic.
Ale zaraz szybko sobie pomyślałam, że szkoda tak Sebulka na amen w popiele
pogrzebać…
Przyjaźń mu zaproponowałam, bo skoro Ula przyjaciół w facetach ma, to czemu
nie ja ??? W końcu z Sebastianem na fitness czy na zakupy iść też się da…
Tak do wczoraj myślałam. A dzisiaj w twarz mi powiedział i to w Marka obecności.
Dacie wiarę ??? Że żadnym cielęciem dla mnie nie będzie…
W sensie, że
przyjacielem… I żebym przestała do niego po pracy wydzwaniać !!!
Jak sobie życzy... W końcu tego właśnie chciałam…
Żeby się wreszcie ode mnie odczepił…
**********
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jeśli notka Ci się podoba - skomentuj !!!