-->
*** Witaj na moim blogu ***

niedziela, 8 stycznia 2012

LXXV


Mój drogi,
Piszę w te słowy, bo wspominałam chwile, kiedy byłeś mi drogi.
Chwile krótkie i ulotne jak perfumy Szalej numer 5, które kupowałam 
na bazarku po 19.90. 
Bywało między nami różnie – kwadratowo i podłużnie... 
Wiązała nas nić porozumienia.
Ale niestety, wszystko się zmienia. Teraz nie chcę Cię znać ! 
Po naszej ostatniej rozmowie zdecydowałam:  nie chodź za mną, 
nie odzywaj się do mnie !
Kocham innego i nic tego nie zmieni. Żegnaj na zawsze.

Nie Twoja Violetta.


To właśnie mój list – niby do Artura. Ale do Sebastiana.
Od niego wszystko się zaczęło. Dacie wiarę ???
Chciałam, żeby Sebulek na bieżąco był, że znowu wolna jestem 
jak ta ptaszyna…
Ale przecież nie mogłam mu tak prosto w twarz powiedzieć :
„Hejka – to ja !!! Z Arturem to już prehistoria.”
Wymyśliłam więc ten list, który kurierem do tamtego „przypadkowo” wysłany, do niego miał trafić…
Potem okropnie zajęta byłam, bo znowu jakąś aferkę wywęszyłam. Ula z Markiem wielkie konspiracje w konferencyjnej urządzali…
Dowiedzieć się nie zdążyłam, bo mnie Sebulek z firmy na ulicę wywlókł… I że niby prezesi o nas, o mnie i Sebastiana w sensie, 
tak strasznie się zamartwiają, powiedział. Dacie wiarę ???
W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakieś banialuki, bo przecież inne ważne rzeczy w firmie się dzieją…
Oezu, a jeszcze po drodze Artur z kwiatami się pojawił i o rozmowę na osobności prosił…
Bezczelny !!! Z kwiatkiem go odprawiłam mówiąc, że moje sprawy 
to jakby teraz Sebulkowe sprawy…
Dobrze mu powiedziałam, aż mu w stopy poszło… A Sebastian to zawsze moją ostatnią deską ratunkową był…
Ale chyba się z kapustą na głowy pozamieniał, bo naraz on poważną 
i szczerą rozmowę ze mną przeprowadzić chciał… Przecież my się tylko kłócić potrafimy !!!
No, i oczywiście do tego właśnie doszło, że jak jakieś półgłówki na ulicy, krzyczeć na siebie zaczęliśmy. Dacie wiarę ??? Taki skandal !!!
Aż z tego wszystkiego uszy zatkałam, żeby tych jego bredni więcej 
nie słuchać... W samą porę je odetkałam...
I nagle w całym tym wrzasku mole w brzuchu latać mi zaczęły, 
bo Sebulek kochany, jedyny, wreszcie to z siebie wydusił !!! 
Że mnie kocha !!!
Co mu innego w zamian powiedzieć miałam… ???
I po co to wszystko było ??? To musieliśmy się z innymi umawiać, 
jak dwa jakieś półgłówki (ale tego samego jabłka) ???
Ja – jabłko – z jakimiś innymi śliwkami… A on, na przykład… 
No, z rabarbarami ???
I tak wokół siebie chodziliśmy jak ten piec do jeża…
A teraz po prostu ni z gruszki, ni z czuszki jestem szczęśliwa !!!
I dzięki komu to wszystko ??? Uleńce mojej jedynej, mojej Ulijance, co jak mój stróż, jakiś anioł, przewodnik duchowny zawsze była…
Bo przecież ciągle się o mnie martwiła – Sebuś mi wszystko jak na niemieckim kazaniu wyśpiewał – i cały czas powtarzała, że w życiu miłość jest najważniejsza !!!
Dacie wiarę ???

**********

1 komentarz :

  1. No w sumie masz rację :) Ja nie zauważyłam u Ciebie księgi gości, bo z reguły zawsze zostawiam ślad w komentarzu :) Ale zaraz poszukam i na pewno się wpiszę :)
    Tak znamy się z socjum, właśnie się kapnęłam :)
    Notka wystrzałowa! :) Hihi uśmiałam się, cała Violetta przez V i 2t :) Uwielbiam ją :)) i dam wiarę :D jej rola jest po prostu boska, oscara bym jej dała :)
    Dziękuję ci bardzo :) Staram się jak mogę, żeby utrzymać porządek :) :*

    Shabii

    OdpowiedzUsuń

Jeśli notka Ci się podoba - skomentuj !!!