Znów czarne chmury nade mną zawisły !!! Dacie wiarę ???
Ja myślałam, że skoro cała firma o tym kontrakcie z
reprezentacją,
co go w pocie czoła wynegocjowałam trąbi, wszystko do należytego
porządku wróciło !!!
W pracy jak zwykle bladym świtem się zjawiłam, ale gdy tylko
Marek mnie ujrzał, strasznie mnie zwyzywał !!!
O defraudacji firmowych
pieniędzy, o fałszowaniu podpisów,
o braku czasu na wzywanie na mnie policji krzyczał !!! Dacie
wiarę ???
Wszystko co dla tej firmy ciężko wypracowałam, jak psem o
budę !!!
Tak być nie może !!! To miał być normalny sukces przecież
!!!
A ta pokraka jeszcze mi mówi, że to jest kompletna klapa !!!
Skoro ona tak na poważnie, to w końcu błagać na kolanach ją
prawie zaczęłam, żeby te wszystkie cyferki jeszcze raz dokładnie przejrzała
i
COŚ zrobiła,
to Marek mnie z firmy nie wyrzuci !!!
Tej okrutnej niepewności już wytrzymać nie mogłam, bo ile
można tak w zawieszeniu na decyzję prezesa czekać…
W końcu sprawy we własne ręce wzięłam i Paulinę na Marka
nasłałam, żeby się za mną wstawiła… Strzał w dziesiątkę to był…
no, może nie do
końca, bo mimo, że w firmie jednak zostaję, to te pieniądze, których na
reprezentowanie F&D przy negocjacjach z Bodziem potrzebowałam, co do
grosika z każdej następnej własnej pensji oddać będę musiała…
Nie będzie tak źle, Marek w końcu porządny facet jest i nie da zginąć swoim ludziom…
Z brzydulą potem na miejsca się zamieniłam…
W firmie niby zostałam, ale nie chcę już tak na widoku
siedzieć,
bo by mnie wszyscy przecież żywcem zjedli.
A tak cichutko, jak miś
pod miotłą na dawnym miejscu Ulki sobie posiedzę, aż w końcu zapomną…
Niestety nie tak szybko, bo właśnie przed chwilą Sebastian
przy moim biurku się zjawił, żeby nową umowę o pracę osobiście
mi wręczyć. Dacie
wiarę ???
A tam, biało na czarnym w punkcie trzecim, o tym długu z firmowej
karty jest napisane…
I na odchodnym jeszcze Borubara wypomnieć mi nie omieszkał
!!! Bezczelny !!!
Ciągle same kłopoty… Przed kurierem chować się musiałam,
bo
mi te paczki z internetu zamawiane przynosił,
za które kokosy płacić trzeba a wiadomo, w jakiej ja teraz sytuacji
jestem.
W dodatku Sebastian ciągle mnie ścigał, żebym mu tą nową umowę
o pracę wreszcie
podpisała… A to przecież nie umowa,
tylko rozbój
w mroczny dzień !!!
Jak ten dług co miesiąc oddam, to mi z pensji już na nic nie
zostanie…
Umowę z Markiem negocjować postanowiłam, chociaż wiem,
że na
straconej pozycji jestem.
Ale poszłam, jak w paszczę lwa… na świętego Mikołaja
udobruchać prezesa próbowałam…
Próbowałam, próbowałam a on słuchał i słuchał…
I w końcu swego dopięłam, bo ze mnie przecież urodzona
negocjatorka jest, w dodatku w czepku !!! Dacie wiarę ???
**********
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Jeśli notka Ci się podoba - skomentuj !!!