XLVII

Tykającą bombę Aleks już prawie w swoich łapkach miał lecz 

w ostatniej sekundzie mnie oświetliło i zanim ostateczna ostateczność nastąpiła, małe negocjacje z nim przeprowadziłam. 

I wiecie co ??? On mi jeszcze większymi kłopotami grozić zaczął !!!

O, nie !!! Skoro ja tnę grzędę, na której siedzę, bo przecież jak 

Marek stanowisko straci, to automatycznie, naturalnie, tak jak 

to w przyrodzie bywa, Kubasińska Violetta też !!!

Na ewentualność taką muszę siebie zabezpieczyć, więc z gabinetu Aleksa zwyczajnie uciekłam. Gonić mnie zaczął !!! 

Jednak te dokumenty to raczej sprawa życia i śmierci.

Aleksa i Marka, znaczy...

Zaryzykowałam i dodatkowo, bez zająknięcia, stanowiska szefa PiAR-u od tego krwiopijcy zażądałam !!! I wiecie co ??? 

Aleks się zgodził !!! Ten rekin-krwiożerca !!!

Jeszcze na piśmie od niego to dostanę !!! Dacie wiarę ???

Sebastian jaki ciekawy !!! Przyszedł i wypytywać mnie zaczął, 

czemu taki dobry humor mam...Ale jemu nie powiem, w swoim 

czasie się dowie.

Lojalność i sumienie znów mnie dopadły. Ostatnimi sił resztkami Marka na rozmowę zatrzymałam, żeby o aleksowych przekrętach opowiedzieć. A łatwo nie było, bo z Pauliną gdzieś się spieszyli..

Dookoła tłumaczyć jeszcze raz musiałam, bo strasznie się bałam, 

że na mnie wszystko znów będzie... Prezes Dobrzański, inteligentny przecież człowiek, nic nie zrozumiał z mojego wywodu. 

Dacie wiarę ??? Przecież ja mu prosto, jak koń chłopowi na roli, wszystko wyłożyłam, że w firmie są dobrzy i źli, że szkieletor moralny trzeba mieć, że wojna biurowa regularnie trwa... Nic !!! 

Jak kurą w płot !!!

Normalnie wątrobę w gardle już miałam, tak się zdenerwowałam !!! Aleks tam za drzwiami z gotową umową na piśmie dla mnie, 

na mnie już dybał. Kawa na stół – nie wytrzymałam i z dyktafonu wcześniej z Aleksem rozmowę nagraną prezesowi do posłuchania dałam...

Kamień z nerki, jestem uratowana !!! 

Marek- junior- prezes-Dobrzański wszystko w końcu zrozumiał !!! Wiedziałam, że dobrze robię !!! Dacie wiarę ???

**********